Kilka tygodni temu Polska, Litwa i Szwecja poczyniły bardzo ważny krok w celu uniezależnienia się od zagranicznych źródeł energetycznych. Otworzono dwa mosty energetyczne: LitPol Link oraz NordBalt, dzięki którym państwa Europy Środkowo-Wschodniej mają szansę odłączyć się od korzystania z zasobów rosyjskich i jednocześnie obniżyć ceny prądu.
Koszt obu inwestycji wyniósł ponad 720 milionów złotych, z czego lwią część 430 mln zapłaciła Polska przy jednoczesnym wsparciu Unii Europejskiej (był to jeden z priorytetowych projektów wykonywanych w ramach wspólnoty). Co z tego będzie miał nasz kraj? Przede wszystkim pozwoli na rozwinięcie linii energetycznych w północno-wschodniej części kraju oraz uzyskamy dostęp do tańszego o kilka procent prądu. W styczniu 2016 roku tak zwany Pierścień Bałtycki ma być ostatecznie zamknięty, co pozwoli na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego państwa do niego należących i uniezależni je od dostawy prądu z Rosji.
Oczywiście państwo Putina zareagowało na ten fakt bardzo nerwowo i wykonują budzące przynajmniej dwuznaczne reakcje manewry wojskowe w okolicach granicy z Litwą oraz na wodach około terytorialnych. Kreml obawia się zmniejszenia wpływu na regionalną politykę dotychczas podyktowaną strachem przed energetycznym black-outem.
Nie ukrywam, że mnie ta wiadomość bardzo cieszy. Na bieżąco śledzę medialne wydarzenia dotyczące polityki energetycznej naszego kraju i muszę przyznać, iż niejednokrotnie pochylałem się nad naszym trudnym położeniem. Przestarzałe elektrownie, czasowe wstrzymywanie dostaw energii elektrycznej (zwłaszcza w okresie upałów), a także brak większych inwestycji w pozyskiwanie alternatywnymi metodami energii. Wymieniać można by długo, niemniej otwarcie dwóch mostów energetycznych odczytuję jako światełko w tunelu ku lepszemu funkcjonowaniu naszej ojczyzny oraz niższych rachunkach u przeciętnego Kowalskiego. Oby było więcej takich wiadomości!