Czy wiecie, że żyjemy w czasie czwartek rewolucji przemysłowej? Mało tego, rozpoczęła się ona jakieś 10 lat temu i obecnie można mówić o jej apogeum: otaczająca nas wirtualna technologia pozwala na polisensoryczne odbieranie otaczającej nas rzeczywistości i tylko od społeczeństwa zależy, w którą stronę pójdą dalsze zmiany.
Czwarta rewolucja przemysłowa jest znana powszechnie pod nazwą rewolucji cyfrowej. Skąd się wzięła jej nazwa? Nietrudno się domyśleć: powszechna automatyzacja, komputeryzacja oraz obecność sprzętu cyfrowego w dziedzinach dotychczas ściśle zarezerwowanych dla ludzi (m.in. medycyna) sprawiło, iż nasze dotychczasowe życie nabrało zupełnie innego sensu oraz wartości.
Innowacyjne zmiany (jak chociażby w sposobie leczenia chorób, drukowania brakujących kończyn lub automatycznego prowadzenia metra) postępują naprawdę szybko i nie wymagają ofiar, jaki to miało miejsce w przypadku poprzedniej wielkiej rewolucji przemysłowej (w kopalniach ginęły dziesiątki tysięcy dzieci, teraz całą „brudną robotę” wykonują maszyny). Obejmują one w mniejszym lub większym stopniu wszystkie kraje na świecie, przynosząc nowe zmiany w postrzeganiu roli człowieka i jego istnienia na Ziemi.
Z drugiej strony dotychczasowe paradygmaty nauki oraz terminologia (taka jak postęp społeczny, rozwój ekonomiczny, własność prywatna) stają się częściowo przestarzałe i wymagają redefinicji, która uwzględnia diametralne zmiany zarówno na poziomie jednostki, jak i całego społeczeństwa. Każdy z nas staje przed nowymi zagadnieniami, wobec których musi się ustosunkować: możliwość wykluczania chorób na etapie DNA, przedłużanie ludzkiego życia, łączenie ciała z systemami komputerowi – to tylko niektóre problemy, nad jakimi musi się pochylić człowiek XXI wieku.
Czy ludzkość sprosta temu zadaniu? A może sprawdzą się czarne wizje cyberpunkowych pisarzy? Czas pokaże, czy czwarta rewolucja przemysłowa podniesie poziom życia i wzbogaci nas o nowe doświadczenia, czy też pogrążymy się w cyfrowych odmętach zapominając, co stanowi o naszym człowieczeństwie. 
